8 marca 2016

8 Marca Dzień Kobiet




źródło: internet 

Długo mnie tu nie było...

Czas biegnie nieubłaganie. Jeszcze nie tak dawno wielkimi krokami zbliżały się Święta Bożego Narodzenia a już Wielkanoc na horyzoncie. Jeśli chodzi o Boże Narodzenie, tym razem były to najsmutniejsze Święta w moim życiu. 23 XII 2015 opuścił nas najcudowniejszy pies na świecie - Nicky. Ten dzień na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Nie miałam wcześniej mocy żeby o tym napisać. Bardzo to przeżyłam. Nadal jest mi smutno, nie ma dnia żebym o niej nie myślała... Jedyne co mnie pociesza to fakt, że odeszła w domu. W miejscu, w którym czuła się bezpiecznie, otoczona rodziną i miłością. Pochowaliśmy ją na naszej działce, chcieliśmy aby była w pobliżu jednak gdzie by nie została pochowana w naszych sercach zostanie na zawsze i nic tego nie zmieni. 


Nicky 19 VIII 2005 - 23 XII 2015 





To tylko pies..

To tylko pies, tak mówisz, tylko pies...
A ja ci powiem
Że pies to czasem więcej jest niż człowiek
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie
A kiedy się pożegnać trzeba
I psu czas iść do psiego nieba
To niedaleko pies wyrusza
Przecież przy tobie jest psie niebo
Z tobą zostaje jego dusza. 

Barbara Borzymowska
źródło: internet 


1 listopada 2015

Projekt

Projekt jest już gotowy. Ostatecznie go zatwierdziłam jednak nie ukrywam, że ciągle zastanawiam się nad tym czy to na pewno dom z moich marzeń. Projekt został zrobiony na indywidualne zamówienie. Teoretycznie jak dla mnie powinien być perfekcyjny. 
Spokoju nie daje mi tylko fakt, że mój dom będzie nowy a ja kocham stare mury.  
Ruiny z potencjałem. Wille z wysokimi sufitami, sztukaterią, drewnianymi oknami, drzwiami, parkietem i duszą... 


Dom dwurodzinny przód


Parter 


Piętro 



Przykład domu marzeń. Stan opłakany ale potencjał jest :) 

zdjęcia pochodzą ze strony http://www.schusterpreuss.de/





















15 października 2015

Tyle się wydarzyło...

Tyle się wydarzyło... 11-go września oddałam klucze od mojego domu. Teoretycznie aby pożegnać się ze swoim domem miałam czas do końca września. Uznałam, że nie chcę przedłużać, że lepiej nie odkładać wszystkiego na później tylko zrobić to, co jest do zrobienia i zamknąć ten rozdział aby móc spokojnie skoncentrować się na nowym.
W ciągu dwóch tygodni spakowałam i rozpakowałam wszystko co posiadam. Pracy miałam bardzo dużo. Zrobiłam sobie plan i każdego dnia działałam praktycznie od rana do wieczora. Pakowałam pokój po pokoju czym więcej metrów / pomieszczeń człowiek posiada, tym więcej rzeczy i kartonów do przeniesienia ;) tak naprawdę dopiero jak się zacznie to wszystko segregować, pakować i rozpakowywać widzi się ile tego jest. Dziecko przy przeprowadzce jest dodatkowym utrudnieniem. Wszystko trwa kilka razy dłużej niż normalnie ale najważniejsze, że już mam to za sobą. Miło mi się robiło na sercu jak urządzając się w nowym domu znajdowałam w kartonach kawałki herbatników, flipsy czy poukrywane zabawki.
Podczas ostatnich porządków w starym domu płakałam jak bóbr. Smutno mi się robiło jak patrzyłam na te puste pomieszczenia. Oczywiście wspomnień nikt mi nie odbierze, mimo to jakiś żal we mnie był. Tyle pracy włożyliśmy w ten dom. Mój tata posadził w ogrodzie ponad dwieście drzewek wszystko się tak zmieniło. Kupiliśmy siedemdziesięciometrową ruderkę a zostawiliśmy prawie dwustumetrowy dom. Żal było odchodzić jednak cały czas tłumaczyłam sobie, że wszystko mogło być perfekcyjne jednak nic nie zmieni lokalizacji. Tak naprawdę był to główny powód, dla którego zdecydowaliśmy się sprzedać nasz dom.  










Tej starej czereśni już niestety nie ma, nowi właściciele postanowili ją wyciąć 






na mojej nowej działce 




pierwsze prace przy rozbiórce domu rozpoczęte 








30 lipca 2015

Trochę o marzeniach i ich spełnianiu...

Często marzę. Marzę i planuję, wyznaczam cel, potem nadal marzę i jednocześnie przystępuję do realizacji. Czasem szybciej, niekiedy wolniej jednak jak już coś "wymarzę" to zaczynam działać i robić wszystko w tym kierunku aby moje marzenia stały się rzeczywistością. Jedno z takich marzeń ostatnio się spełniło...

Od czasu jak wyprowadziłam się z domu rodzinnego przeprowadzałam się pięć razy. Te zmiany mnie wiele nauczyły, dzięki nim zdobyłam dodatkowe doświadczenie. Wiem jak to jest mieszkać w dużej aglomeracji, w nieco mniejszym mieście, na wsi, w mieszkaniu oraz w domu.

Jakiś czas temu wraz z mężem marząc sobie po cichu o zmianach, podjęliśmy decyzję, że wystawimy nasz dom na sprzedaż. U nas decyzja = realizacja. Oczywiście od razu zaczęliśmy rozglądać się za nowym. Obejrzałam wiele różnych domów. Kiedyś obejrzałam dwa i drugi kupiliśmy. Dziś jestem o 6 lat starsza, dojrzalsza, wiele się zmieniło. Mam zupełnie inne spojrzenie na wiele rzeczy, wiem co jest dla mnie ważne, co jest sprawą absolutnie priorytetową z czego można ewentualnie zrezygnować. Jedna rzecz od zawsze pozostała niezmieniona - działka wokół domu - a właściwie jej wielkość. Nigdy nie podobały mi się małe działki i nie sądzę, że kiedyś zaczną mi się podobać :) Lubię przestrzeń, lubię mieć sąsiadów w miarę blisko (odludzie absolutnie do mnie nie przemawia) jednak na tyle daleko żebym mogła czuć się swobodnie, żebym miała swoją prywatność a moje pieski mogły nie tylko leżeć przy bramie ale również spacerować po swoim terytorium. Założenie od zawsze było takie, że działka musi mieć minimum 2.5 tysiąca metrów a najlepiej 3 lub nawet 4 tysiące. Kryteria typu lokalizacja, wielkość działki jak i samego domu były od początku określone i w tych kwestiach nie chcieliśmy robić zbyt dużych kompromisów.
Dziś wiem, że jest to powód, dla którego ciężko było nam znaleźć odpowiedni dom. Zawsze coś nie pasowało. Jeśli dom był powiedzmy do zaakceptowania (na remont byłam nastawiona od początku więc to nie było żadnym problemem) to działka miała dziwny kształt lub była otoczona z każdej możliwej strony sąsiednimi domami. Jak znaleźliśmy dom na pięknej działce to była to niestety totalna ruina, z której ciężko byłoby cokolwiek zrobić. Często lokalizacja była z przeróżnych powodów kompletnie nie do przyjęcia i tak minęły prawie dwa lata na oglądaniu, planowaniu i rozmyślaniu. W tym czasie poza tym, że urodziła się nam wymarzona córka :-) sprzedaliśmy nasz dom i nie mieliśmy żadnej alternatywy poza wynajęciem i kontynuacja dalszych poszukiwań. Jedyny raz przeszedł nam przez myśl pomysł pt. "zakup działki budowlanej". Poza tym jednym, jedynym razem nigdy nawet nie brałam tego pod uwagę. Remont tak, budowanie od podstaw nie. Budowa i wszystko co z nią związane mnie najwyraźniej w świecie przeraża.
Mój mąż starał się mnie przekonać żeby chociaż zainteresować się tematem. Nadal szukać domu ale przy okazji rozglądać się za alternatywą. Argument przeważający to oczywiście możliwość wybrania idealnego dla naszych potrzeb projektu. Zrobiliśmy spontanicznie termin na oglądanie działki. Właściwie to, obejrzeliśmy tylko jedną gdyż oboje uznaliśmy, że więcej oglądać nie chcemy i nie musimy. To była bardzo przemyślana a zarazem szybka decyzja.
25-go czerwca 2015 roku podpisaliśmy akt notarialny i staliśmy się właścicielami działki budowlanej oraz domu do rozbiórki.
Moja własność jest prostokątna, porośnięta starymi drzewami i ma ponad cztery tysiące metrów :-). Stare drzewa to od zawsze to, co chciałam móc podziwiać nie tylko w parku ale we własnym ogrodzie. Położenie jest idealne, spokojna okolica można poczuć się jak na wsi jednak dworzec, sklepy, przedszkole, szkoła, banki są w bardzo przystępnej odległości jednym słowem nie posiadając samochodu jestem w stanie normalnie funkcjonować a to było dla mnie sprawą priorytetową. Nasza ziemia z jednej strony sąsiaduje z przepięknym, starym kościołem, z drugiej graniczy z domem jednorodzinnym, niezbyt ruchliwa ulica oddziela nas od pozostałych domów, z tyłu mamy bardzo spokojnych sąsiadów - malutki cmentarzyk. Cmentarze mnie inspirują dlatego też nie mam problemu z ewentualnymi zagubionymi duszami błąkającymi się w moim otoczeniu. Jedyny minus to ruina, której musimy się w najbliższym czasie pozbyć aby móc ruszyć z czymkolwiek. Tak naprawdę to czekamy tylko na odpowiednie zezwolenia. 
Jestem przerażona ogromem pracy, który nas czeka. Działka jest przepiękna lecz zaniedbana. Widzę wielki potencjał, cieszę się tym wszystkim z całego serca ale jednocześnie czuję lekki strach i przerażenie...

Podobno marzenia się nie spełniają tylko się je spełnia. Jakkolwiek tego nie określić u mnie nadszedł czas na realizację kolejnych...


Niebawem rozpoczynam etap pod tytułem "budowa". 














11 maja 2015

Początek

Zaczynam. Jestem kompletnym "Świeżakiem". Nigdy nie pisałam bloga i przyznaję, iż zupełnie się na tym nie znam. Potrzebuję trochę przestrzeni aby mieć w jednym miejscu zdjęcia wnętrz, ulubione blogi, zdjęcia mojej codzienności oraz wszystkie małe i duże rzeczy, które mnie uszczęśliwiają, inspirują i cieszą. Być może będę relacjonować budowę i urządzanie domu. Mam nadzieje, że w chwili wolnego czasu ten blog będzie dla mnie odskocznią od monotonnej rzeczywistości, częścią mojego świata. 




Rzepakowe pole w okolicach mojej wsi