30 lipca 2015

Trochę o marzeniach i ich spełnianiu...

Często marzę. Marzę i planuję, wyznaczam cel, potem nadal marzę i jednocześnie przystępuję do realizacji. Czasem szybciej, niekiedy wolniej jednak jak już coś "wymarzę" to zaczynam działać i robić wszystko w tym kierunku aby moje marzenia stały się rzeczywistością. Jedno z takich marzeń ostatnio się spełniło...

Od czasu jak wyprowadziłam się z domu rodzinnego przeprowadzałam się pięć razy. Te zmiany mnie wiele nauczyły, dzięki nim zdobyłam dodatkowe doświadczenie. Wiem jak to jest mieszkać w dużej aglomeracji, w nieco mniejszym mieście, na wsi, w mieszkaniu oraz w domu.

Jakiś czas temu wraz z mężem marząc sobie po cichu o zmianach, podjęliśmy decyzję, że wystawimy nasz dom na sprzedaż. U nas decyzja = realizacja. Oczywiście od razu zaczęliśmy rozglądać się za nowym. Obejrzałam wiele różnych domów. Kiedyś obejrzałam dwa i drugi kupiliśmy. Dziś jestem o 6 lat starsza, dojrzalsza, wiele się zmieniło. Mam zupełnie inne spojrzenie na wiele rzeczy, wiem co jest dla mnie ważne, co jest sprawą absolutnie priorytetową z czego można ewentualnie zrezygnować. Jedna rzecz od zawsze pozostała niezmieniona - działka wokół domu - a właściwie jej wielkość. Nigdy nie podobały mi się małe działki i nie sądzę, że kiedyś zaczną mi się podobać :) Lubię przestrzeń, lubię mieć sąsiadów w miarę blisko (odludzie absolutnie do mnie nie przemawia) jednak na tyle daleko żebym mogła czuć się swobodnie, żebym miała swoją prywatność a moje pieski mogły nie tylko leżeć przy bramie ale również spacerować po swoim terytorium. Założenie od zawsze było takie, że działka musi mieć minimum 2.5 tysiąca metrów a najlepiej 3 lub nawet 4 tysiące. Kryteria typu lokalizacja, wielkość działki jak i samego domu były od początku określone i w tych kwestiach nie chcieliśmy robić zbyt dużych kompromisów.
Dziś wiem, że jest to powód, dla którego ciężko było nam znaleźć odpowiedni dom. Zawsze coś nie pasowało. Jeśli dom był powiedzmy do zaakceptowania (na remont byłam nastawiona od początku więc to nie było żadnym problemem) to działka miała dziwny kształt lub była otoczona z każdej możliwej strony sąsiednimi domami. Jak znaleźliśmy dom na pięknej działce to była to niestety totalna ruina, z której ciężko byłoby cokolwiek zrobić. Często lokalizacja była z przeróżnych powodów kompletnie nie do przyjęcia i tak minęły prawie dwa lata na oglądaniu, planowaniu i rozmyślaniu. W tym czasie poza tym, że urodziła się nam wymarzona córka :-) sprzedaliśmy nasz dom i nie mieliśmy żadnej alternatywy poza wynajęciem i kontynuacja dalszych poszukiwań. Jedyny raz przeszedł nam przez myśl pomysł pt. "zakup działki budowlanej". Poza tym jednym, jedynym razem nigdy nawet nie brałam tego pod uwagę. Remont tak, budowanie od podstaw nie. Budowa i wszystko co z nią związane mnie najwyraźniej w świecie przeraża.
Mój mąż starał się mnie przekonać żeby chociaż zainteresować się tematem. Nadal szukać domu ale przy okazji rozglądać się za alternatywą. Argument przeważający to oczywiście możliwość wybrania idealnego dla naszych potrzeb projektu. Zrobiliśmy spontanicznie termin na oglądanie działki. Właściwie to, obejrzeliśmy tylko jedną gdyż oboje uznaliśmy, że więcej oglądać nie chcemy i nie musimy. To była bardzo przemyślana a zarazem szybka decyzja.
25-go czerwca 2015 roku podpisaliśmy akt notarialny i staliśmy się właścicielami działki budowlanej oraz domu do rozbiórki.
Moja własność jest prostokątna, porośnięta starymi drzewami i ma ponad cztery tysiące metrów :-). Stare drzewa to od zawsze to, co chciałam móc podziwiać nie tylko w parku ale we własnym ogrodzie. Położenie jest idealne, spokojna okolica można poczuć się jak na wsi jednak dworzec, sklepy, przedszkole, szkoła, banki są w bardzo przystępnej odległości jednym słowem nie posiadając samochodu jestem w stanie normalnie funkcjonować a to było dla mnie sprawą priorytetową. Nasza ziemia z jednej strony sąsiaduje z przepięknym, starym kościołem, z drugiej graniczy z domem jednorodzinnym, niezbyt ruchliwa ulica oddziela nas od pozostałych domów, z tyłu mamy bardzo spokojnych sąsiadów - malutki cmentarzyk. Cmentarze mnie inspirują dlatego też nie mam problemu z ewentualnymi zagubionymi duszami błąkającymi się w moim otoczeniu. Jedyny minus to ruina, której musimy się w najbliższym czasie pozbyć aby móc ruszyć z czymkolwiek. Tak naprawdę to czekamy tylko na odpowiednie zezwolenia. 
Jestem przerażona ogromem pracy, który nas czeka. Działka jest przepiękna lecz zaniedbana. Widzę wielki potencjał, cieszę się tym wszystkim z całego serca ale jednocześnie czuję lekki strach i przerażenie...

Podobno marzenia się nie spełniają tylko się je spełnia. Jakkolwiek tego nie określić u mnie nadszedł czas na realizację kolejnych...


Niebawem rozpoczynam etap pod tytułem "budowa".