Często
marzę. Marzę i planuję, wyznaczam cel, potem
nadal marzę i jednocześnie przystępuję do realizacji. Czasem
szybciej, niekiedy wolniej jednak jak już coś "wymarzę"
to zaczynam działać i robić wszystko w
tym kierunku aby
moje marzenia stały się rzeczywistością. Jedno z takich marzeń ostatnio się spełniło...
Od
czasu jak wyprowadziłam się z domu rodzinnego przeprowadzałam
się pięć razy. Te zmiany mnie wiele nauczyły, dzięki
nim zdobyłam
dodatkowe doświadczenie.
Wiem
jak to jest mieszkać w dużej
aglomeracji,
w
nieco mniejszym mieście,
na wsi, w mieszkaniu oraz w domu.
Jakiś
czas temu wraz z mężem marząc sobie po
cichu o
zmianach, podjęliśmy decyzję, że
wystawimy nasz dom na sprzedaż.
U
nas decyzja = realizacja. Oczywiście
od razu zaczęliśmy
rozglądać się za nowym. Obejrzałam wiele
różnych domów. Kiedyś obejrzałam dwa i drugi kupiliśmy.
Dziś
jestem o 6 lat starsza, dojrzalsza, wiele się zmieniło. Mam
zupełnie inne spojrzenie na wiele rzeczy, wiem co jest dla mnie
ważne,
co jest sprawą absolutnie priorytetową z czego można ewentualnie zrezygnować. Jedna
rzecz
od
zawsze pozostała
niezmieniona
- działka wokół domu - a
właściwie jej wielkość.
Nigdy
nie podobały mi się małe działki i nie sądzę, że kiedyś
zaczną mi się podobać :) Lubię
przestrzeń, lubię mieć sąsiadów w miarę blisko (odludzie absolutnie do mnie nie przemawia) jednak na tyle daleko żebym mogła czuć się
swobodnie, żebym miała swoją prywatność a moje pieski mogły nie
tylko leżeć przy bramie ale również spacerować
po swoim terytorium. Założenie
od
zawsze było takie, że działka musi
mieć minimum 2.5 tysiąca
metrów
a najlepiej 3 lub
nawet 4 tysiące. Kryteria
typu lokalizacja, wielkość działki jak i samego domu były od
początku określone i w tych kwestiach nie chcieliśmy robić zbyt
dużych kompromisów.
Dziś
wiem, że jest to powód, dla którego
ciężko było nam znaleźć odpowiedni
dom. Zawsze coś nie pasowało. Jeśli
dom był powiedzmy do zaakceptowania (na
remont byłam nastawiona od początku więc to nie było żadnym problemem)
to działka miała dziwny kształt lub była otoczona z każdej
możliwej strony sąsiednimi
domami.
Jak znaleźliśmy dom na pięknej działce to była to niestety
totalna ruina, z której ciężko byłoby cokolwiek zrobić. Często
lokalizacja
była z przeróżnych powodów kompletnie nie do przyjęcia i tak
minęły prawie dwa lata na oglądaniu, planowaniu i rozmyślaniu. W
tym czasie poza tym, że urodziła się nam wymarzona córka :-)
sprzedaliśmy nasz dom i nie mieliśmy żadnej alternatywy poza
wynajęciem i kontynuacja dalszych poszukiwań. Jedyny raz przeszedł nam przez myśl pomysł
pt. "zakup działki budowlanej". Poza
tym jednym, jedynym razem nigdy
nawet
nie brałam tego pod uwagę. Remont
tak, budowanie od podstaw nie. Budowa
i wszystko co z nią związane mnie najwyraźniej w świecie
przeraża.
Mój
mąż starał się mnie przekonać żeby chociaż zainteresować się
tematem. Nadal
szukać domu ale przy okazji rozglądać
się za alternatywą.
Argument
przeważający to oczywiście możliwość wybrania idealnego dla
naszych potrzeb projektu. Zrobiliśmy spontanicznie termin na
oglądanie działki. Właściwie
to, obejrzeliśmy tylko jedną gdyż oboje uznaliśmy, że więcej oglądać nie chcemy i nie musimy. To była bardzo przemyślana a zarazem szybka
decyzja.
25-go
czerwca 2015 roku podpisaliśmy akt notarialny i staliśmy się właścicielami
działki budowlanej oraz domu do rozbiórki.
Moja
własność jest prostokątna, porośnięta starymi
drzewami i ma ponad cztery tysiące metrów :-). Stare
drzewa to od zawsze to,
co
chciałam móc podziwiać nie tylko w parku ale we własnym ogrodzie. Położenie jest idealne, spokojna okolica można poczuć się jak na wsi jednak dworzec, sklepy, przedszkole, szkoła, banki są w bardzo przystępnej odległości jednym słowem nie posiadając samochodu jestem w stanie normalnie funkcjonować a to było dla mnie sprawą priorytetową. Nasza ziemia z jednej strony sąsiaduje z przepięknym,
starym
kościołem,
z drugiej graniczy z domem jednorodzinnym, niezbyt ruchliwa ulica oddziela nas od pozostałych domów, z
tyłu mamy bardzo spokojnych sąsiadów - malutki cmentarzyk. Cmentarze
mnie inspirują dlatego też nie mam problemu z ewentualnymi zagubionymi
duszami błąkającymi się w moim otoczeniu. Jedyny
minus to ruina, której musimy się w najbliższym czasie pozbyć aby móc ruszyć z czymkolwiek. Tak naprawdę to czekamy
tylko na odpowiednie zezwolenia.
Jestem przerażona ogromem
pracy,
który
nas czeka. Działka
jest przepiękna
lecz
zaniedbana. Widzę wielki
potencjał, cieszę się tym wszystkim z całego serca ale jednocześnie czuję
lekki strach i przerażenie...
Podobno marzenia się nie spełniają tylko się je spełnia. Jakkolwiek tego nie określić u mnie nadszedł czas na realizację kolejnych...
Niebawem rozpoczynam etap pod tytułem "budowa".